niedziela, 13 września 2015

doszliśmy do granicy



zdziwione oczy dziecka

zasłonięte tonią oceanu

krzyk urwany falami

zduszony paszczą ludzkich rekinów



a ty

wymyślony człowieczym pragnieniem

gdzie jesteś ?

fałszywą ręką wypisujesz słowo bóg

na stronach ludzkich łez



świat człowieczy

jak dzika bestia

rozdaje w imię twoje

cierpienie i nienawiść



tysiące stóp

wyplata nadziei łańcuch krwi

po torach sług fałszu i zdrady

a ty dzwonisz złotymi kielichami

pełnymi wina i błota



ale to tylko ułuda

bo nie ma ciebie zmyślonego

śmieją się hieny ludzkości

a ziemia krwawą lawą

wypala resztki nadziei

8 komentarzy:

  1. Samo życie Rysiu. " świat człowieczy

    jak dzika bestia

    rozdaje w imię twoje ( Jego)

    cierpienie i nienawiść".'

    Dlaczego???? Skoro jesteśmy homo sapiens?
    I nie obce nam powiedzenie: "Nie czyn drugiemu, co tobie nie miłe".
    Pozdrawiam .:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadzieje umiera ostatnia.A skoro juz kona ,kiedy zbliżyliśmy się do granic to co dalej.Ale to wszystko już było i świat się jakoś wyprostował.Zawsze można się odwrócić tyłem od problemu.
    A wiersz napisałes piękny ,głęboki i mądry.Ale to głos wołającego na puszczy....
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekny wiersz Rysiu, choc pelen goryczy. Pamietajmy jednak, ze swiat to nie tylko zlo, ze wciaz wiecej w nim Dobra :)
    Pozdrawiam slonkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiele złego działo i dzieje się ,,w imię Jego", niestety. W Twoim wierszu sama prawda, jednak na szczęście można na świecie dostrzegać też dobro. Widać dla równowagi musi być i jedno i drugie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Duzo goryczy Rysiu w Twym jak zawsze pieknym wierszu
    Pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozdrawiam niedzielnie, Ryś. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiele granic ustawiamy sobie sami!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. I z moim życiem związane są miasta o których piszesz.Moi dziadkowie i rodzice pochodzili ze Lwowa.Dziadkowie wraz z dziećmi ,czyli póżniejszymi moimi rodzicami /rodziny się znały/ musieli opuścic Lwów w 45 roku.Transport szedł na zachód ,ale dobry przypadek sprawił ,że pociąg stanał w Krakowie ,bo należało zrobić zrzutkę na maszynistę.I dziadkowie wysiedli ,bo mieli tu znajomych .Po latach zaprzyjażnione lwowskie nastolatki to właśnie moi rodzice.
    Mama mieszkała we Lwowie w kamienicy obok Katedry Ormiańskiej,ale i bez tego nazwisko biskupa Teodorowicza nie jest mi obce.
    A Kraków to już moje miasto ,szkoła studia ,miłośc ,małżeństwo ,dzieci ,praca ,porażki w życiu osobistym .
    Mam kontakt z Polakami mieszkającymi na Kresach we Lwowie i Drohobyczu.Wspaniali ludzie ,serdeczni ,otwarci,prowadzą polskie szkoły sobotnie dla dzieci z polskimi korzeniami.Zatrudniają polskich nauczycieli ,za marne grosze ,ale oni pracowaliby i za darmo.
    Rozpisałam się ,ale tak prosto z serca ,bo wiem ,że adresat życzliwy.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń